Szanowna redakcjo, koledzy i koleżanki! Po nieszczęsnej akcji w Bytowie, gdzie dwoje funkcjonariuszy starało się obezwładnić kierowcę, który nie podporządkował się ich poleceniom, kilka razy z tych samych policyjnych ust usłyszałem w telewizyjnych komentarzach, że policjanci co prawda nie zachowali się profesjonalnie, ale należy docenić to, że starali się przeprowadzić interwencję na tyle łagodnie, na ile to było możliwe. „Bo przecież nie chcemy – jak mówił komentator – żeby polscy policjanci działali jak amerykańscy”, gdzie najmniejszy objaw niesubordynacji kończy się szybkim i gwałtownym spotkaniem delikwenta z podłożem.
Słuchałem tego ze zdumieniem, bo zawsze takie akcje amerykańskich policjantów oglądałem z zazdrością. Zazdrościłem im tej pewności działania, która rodzi się z przekonania, że nawet jeśli ktoś interwencję i wrzuci na youtuba, to dominującymi komentarzami, jakie się pod filmikiem znajdą, będą te w stylu „well done!”. I nic mi nie wiadomo, by amerykańska policja (której oczywiście także zdarzają się błędy, i także te najtragiczniejsze w skutkach) nie była w stosunku do obywateli otwarta i przyjacielska. Z tego, co mi wiadomo – jest, a co więcej, wśród praworządnych obywateli na ogół cieszy się zaufaniem i szacunkiem.
Oczywiście problem jest znacznie szerszy, bo w dużym stopniu dotyczy również wyszkolenia, ale to osobny, obszerny i trudny temat. Jakie to szkolenie jest, każdy w Policji z grubsza wie – wiele o tym mówi list, jaki niedawno trafił do Komendanta Głównego Policji podpisany przez związkowców z kilku województw. Ale nawet jeśli przyjmiemy, że polscy policjanci są nieźle wyszkoleni, to pozostaje pytanie, czy i w jakim stopniu chcieliby ze swoich umiejętności korzystać.
Prawie każdy policjant już wie, że podejmując interwencję, prawdopodobnie natychmiast zostanie otoczony wianuszkiem smartfonowych obiektywów. Niestety, zwykle skutkiem jest zdeprymowanie i asekuranctwo. Większość – mając wbite do głowy, że ma być miło i perswazyjnie, już woli narazić się na rechot i szyderstwa niż na poważny bądź co bądź zarzut przekroczenia uprawnień, bo delikwent, upadając na glebę, otrze sobie policzek lub nabije siniak. Podkręcony tabloidowymi publikacjami pisanymi przez nieustannie zszokowanych autorów prokurator nie ma wyjścia i musi na tak bezprzykładny akt brutalności zareagować w jednie słuszny sposób. Do tego pojawi się w telewizjach kolejna wypowiedź wysokiego rangą oficera zasmuconego incydentem, który zapewni, że to karygodny wyjątek, bo przecież polska Policja jest otwarta i przyjacielska.
Moim zdaniem lepiej jeśli policja będzie krytykowana (niekoniecznie słusznie) za twardość i zdecydowanie niż wyśmiewana i wyszydzana za nieporadność. Z tej pozostającej w granicach prawa twardości i zdecydowania (ale nie brutalności) być może w końcu zrodzi się szacunek, ze śmichu i szyderstwa nigdy.
I tak już nie da się pójść za daleko w piętnowaniu i zwalczaniu przemocy stosowanej np. w celu wymuszenia zeznań czy przyznania się do winy, tak chyba zabrnęliśmy za daleko w powtarzaniu sobie i społeczeństwu, jak to my, policjanci chcielibyśmy być mili i przyjacielscy. Owszem, każdy z nas zawsze jest, lub przynajmniej bardzo się stara być, miłym i pomocnym dla każdego kto tej pomocy potrzebuje. Ale nie chcę, by ktoś wymagał ode mnie, żebym był miły w stosunku do bandziora lub choćby osoby, która zamiast podporządkować się wydawanym przeze mnie poleceniom, do czego jest zobowiązana przepisami prawa, ma na ten temat inne zdanie, które koniecznie musi ze mną przedyskutować, machając mi przed twarzą telefonem z włączoną kamerą. Nasłuchał się ktoś taki w telewizorze, że mam być miły i otwarty, to zrozumiał, że policjant to go może co najmniej poprosić…
Dzieląc się tymi kilkoma refleksjami, mam nadzieję poznać zdanie kolegów i koleżanek.
Policjant z Warszawy (12 lat służby)
źródło: „Policja 997”, nr 105/12.2013 s. 29