Sławomira Kostiuszkę, szefa związków zawodowych w lubuskiej policji, pozwali jego koledzy. Uważają, że przywłaszczył sobie stanowisko. Związkowcy uważają, że jesienią skutecznie go odwołali. W środę Sąd Rejonowy w Zielonej Górze uniewinnił związkowca od zarzutu o przywłaszczenie funkcji, ale nie rozstrzygnął sporu, kto właściwie jest szefem związków w lubuskiej policji.
W policyjnych związkach od blisko roku trwa prawdziwa wojna. Związkowcy jesienią zrobili rewoltę i obalili szefa lubuskich związków. Tłumaczą, że stracili do niego zaufanie, gdy odkryli nieprawidłowości w finansach. Tyle że odwołany Sławomir Kostiuszko nie przyjmuje dymisji do wiadomości. Uważa, że policjanci zrobili to za jego plecami. - I tak od dziewięciu miesięcy mamy szefa wybranego w wolnym głosowaniu i szefa samozwańca - tłumaczą policjanci, którzy oddali sprawę do sądu. Kostiuszkę oskarżyli o przywłaszczenie stanowiska. A za to zgodnie z Kodeksem wykroczeń groził mu nawet 1 tys. zł grzywny. Kostiuszko nie będzie płacił. Wczoraj Sąd Rejonowy w Zielonej Górze uniewinnił związkowca. Bo wykroczenie jest karane tylko wtedy, gdy ktoś popełnia je umyślnie. - Wtedy, kiedy ktoś wie, że dana funkcja mu nie przysługuje, a mimo to ją przywłaszcza - tłumaczyła sędzia Monika Olejnik z wydziału karnego Sądu Rejonowego w Zielonej Górze. Powoływała się na werdykt organów nadzorczych lubuskiego związku. Kostiuszko bowiem polecił Głównej Komisji Rewizyjnej w Warszawie zbadać sprawę, a ta stanęła po jego stronie. Sędzia Olejnik zastrzegła jednak, że sąd nie rozstrzygał meritum sprawy, czyli kto jest obecnie legalnym szefem związków. - Nie powinien się tym zajmować sąd karny. Powinniście państwo poszukać dróg o charakterze cywilnoprawnym, by rozstrzygnąć tę kwestię - tłumaczyła.
Związkowy postawili na Bieleckiego
Robert Bielecki, były wiceszef lubuskich struktur zawodowych, uważa, że to on jest szefem policyjnych związków. Murem stoi za nim były skarbnik i kilkunastu szefów terenowych m.in. ze Słubic, Międzyrzecza, Sulechowa, Gorzowa czy Zielonej Góry. Uchwałę o odwołaniu dotychczasowego szefa podjęli delegaci w październiku ub.r. na specjalnym zjeździe. Kostiuszko ją zakwestionował. - Nie było w porządku obrad dyskusji nad taką uchwałą. Policjanci, którzy głosowali za moim odwołaniem, zostali wprowadzeni w błąd - tłumaczył.
Kostiuszko podpiera się także korzystną opinią prawnika komendanta wojewódzkiego policji w Gorzowie. Według niej dalej dzierży funkcję szefa. To może z kolei dziwić. Bo powody odwołania Kostiuszki były poważne. Związkowcy zarzucili szefowi, że opłacał zagraniczne wycieczki dla wybranych policjantów, korzystając z Funduszu Ochrony Prawnej Policjantów.
Jechał skodą gdzie się dało i cisnął na spryskiwacz?
Według związkowców szef płacił związkową kasą za astronomiczne rachunki telefoniczne, opłacał leasing związkowej skody (ok. 3 tys. zł miesięcznie), którą użytkował w celach prywatnych. Związki płaciły także za paliwo. Razem na auto wydano już ponad 100 tys. zł, bo samochód wyjeździł 130 tys. km, czyli więcej niż statystyczny policyjny radiowóz drogówki. - Skodą jeździł do pracy, z rodziną na zakupy i kościoła - wyliczali policjanci i dodają, że dziwią ich niektóre faktury. - Szef kupował horrendalne ilości płynu do spryskiwaczy. Starczyłoby dla kilkunastu aut. Po co? Nie wiemy - tłumaczą i dodają, że w końcu zabrali mu kluczyki od auta. Zarzucili mu niegospodarność w prowadzeniu ośrodka wypoczynkowego. Choć placówka przynosiła rocznie ponad 40 tys. zł straty, szef nie zerwała umowy dzierżawy w komendą wojewódzką. - Dokładał do niej z pieniędzy, które powinny trafić do policjantów - na wyprawki dla ich dzieci czy pomoc prawną - wylicza Bielecki.
Kostiuszko uważa, że to jego zastępca i ówczesny nie wypełniali swoich obowiązków, nieterminowo płacono ZUS i VAT, zatrudniano pracowników bez umów o pracę.
Prokurator nierychliwy, ale...
Sprawa nieprawidłowości w policyjnych związkach jest na tyle poważna, że od stycznia bada ją Prokuratura Rejonowa w Świebodzinie. Śledczy sprawdzają sprawę pod kątem przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego, poświadczenia nieprawdy w dokumentach. I choć śledztwo toczy się blisko pół roku, Kostiuszko nie został jeszcze przesłuchany przez prokuratorów. Nie usłyszał żadnych zarzutów. Prokuratorzy współpracują z gorzowskim oddziałem Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej (policja w policji). - Cały czas trwają czynności. Sprawa dotyczy wielu wątków, jest obszerna. Nie chcielibyśmy niczego pominąć, wszystkie ewentualne nieprawidłowości spiąć w jednym postępowaniu - tłumaczy Krzysztof Pieniek, szef Prokuratury Rejonowej w Świebodzinie. Nie wyklucza, że prokurator prowadzący sprawę będzie musiał posiłkować się opinią biegłego z rachunkowości. Największe wątpliwości śledczych budzi sposób gospodarowania ośrodkiem wypoczynkowym w Niesulicach.
Maja Sałwacka, Gazeta Wyborcza, 24 czerwca 2015 r.
źródło: http://zielonagora.gazeta.pl