Podpisane 6 grudnia Porozumienie Komendanta Głównego Policji z Zarządem Głównym NSZZ Policjantów to dokument niewątpliwie ważny dla współpracy służbowo-związkowej. Przewodniczący ZG chciałby nawet, żeby stał się symbolem skuteczności i konsekwencji Związku pod jego rządami, stąd najprawdopodobniej odniesienie do daty zjazdu sprawozdawczo-wyborczego w Wielogórze.
Zjazdu, de facto, z wielu powodów bardzo kontrowersyjnego. Przeprowadzonego w wielkim pośpiechu, bez wyjaśnienia wielu znaczących wątpliwości, których wymownym gestem była rezygnacja ówczesnej Głównej Komisji Rewizyjnej (z wyjątkiem jednego członka, rezygnację złożyli wszyscy przedstawiciele organu czuwającego nad legalnością wyborów). Zjazdu, który do dziś wzbudza podejrzenia chociażby przez to, że nowe władze wciąż uniemożliwiają dostęp do dokumentacji z nim związanej.
W tym kontekście kojarzenie daty podpisania Porozumienia z datą Zjazdu w Wielogórze nie wydaje się pomysłem najszczęśliwszym, bynajmniej nie dla wszystkich. Największy problem jednak w tym, że Porozumienie – tak jak przysłowiowy listek figowy – nie przysłoni smutnej prawdy o roku nieudolnych rządów Przewodniczącego Nemsa.
Ich owocem jest doprowadzenie do wewnętrznego rozbicia Związku i podporządkowanie go woli Komendanta Głównego Policji. Przewodniczący nie ma zdolności a może nawet ochoty na uwzględnianie opinii wykraczających poza jego wyobrażenia. W całym swoim postępowaniu kieruje się tylko i wyłącznie argumentem siły. Ta, jak wiadomo, wyraża się przewagą głosów w Zarządzie Głównym. W krótkim czasie doprowadziło to do niepotrzebnych napięć wewnątrz Związku. W dodatku odpowiedzialność za ten stan rzeczy, Przewodniczący usiłuje przerzucić na osoby niezgadzające się z dość osobliwą – jak na organizację z natury rzeczy niezależną i demokratyczną – metodą kierowania.
Mówiąc zaś o utracie niezależności naszego Związku, nie trzeba specjalnej przenikliwości, żeby zauważyć, iż problemy najważniejsze dla środowiska policjantów są przez Zarząd Główny albo bagatelizowane, albo po prostu niedostrzegane. Jak diabeł święconej wody Zarząd Główny unika tematów, które mogłyby wywołać niezadowolenie Komendanta Głównego Policji.
Poza tym, Przewodniczący Nems kompletnie oblał swój najważniejszy egzamin ze skuteczności. Negocjacje w sprawie L-4 funkcjonariuszy zakończyły się absolutnym fiaskiem. Nawet plan minimum, polegający na wprowadzeniu do projektu ustawy czternastodniowego okresu ochronnego, został daleko poza zasięgiem związków zawodowych. Z przyjęciem na siebie odpowiedzialności Pan Przewodniczący Nems będzie miał na pewno kłopot – to bowiem nie jego porażka, tylko porażka całej Federacji Związków Zawodowych Służb Mundurowych. Warto sobie jednak przypomnieć, że w podobnych sytuacjach – a takich nie brakowało w dwudziestotrzyletniej historii Związku – NSZZ Policjantów zawsze odgrywał rolę kluczową. Wewnątrz NSZZ Policjantów nie brakowało poza tym ani inicjatyw oddolnych, ani też pomysłów na zapewnienie sobie dużo dogodniejszej pozycji negocjacyjnej. Pan Przewodniczący uznał jednak, że każde działanie „opozycji”, jest działaniem podejrzanym, w związku z czym albo je bagatelizował, albo odbierał wręcz jako zagrożenie.
Ale nic to! Mamy Porozumienie z Komendantem Głównym Policji i wszyscy policjanci w Polsce powinni się z tego cieszyć. Podobnie jak cieszą się policjanci w 7. Województwach z o połowę mniejszych dodatków okresowych. Swoją drogą, to fenomen rządów Pana Przewodniczącego – co by się nie wydarzyło, jest wydarzeniem ze wszech miar korzystnym dla środowiska. Biada tym, którzy się z tym dogmatem nie zgadzają!
S. Koniuszy, A. Szary