Ledwo co przez Senacką Komisję Obrony Narodowej przepchnięto ustawę wprowadzającą do pragmatyki służb mundurowych szereg niekorzystnych zmian związanych z absencją chorobową a już mieliśmy próbkę tego, jak będzie wyglądał dialog ze związkami przy wprowadzaniu zmian w orzecznictwie lekarskim podległym resortowi Spraw Wewnętrznych a zaraz po tym – w grupach inwalidzkich funkcjonariuszy.
Na nieszczęście funkcjonariuszy, strona rządowa jest tu tak samo przewidywalna, jak i jej partner społeczny. Zważywszy na poczynania tych drugich przy wprowadzaniu zmian w obrębie L-4, funkcjonariuszom coraz trudniej zachować spokój, zwłaszcza że ich przedstawiciele nie chcą uznać własnych błędów i dać sobie szansy na ich wyeliminowanie z dalszych negocjacji.
W spotkaniu, które odbyło się 28 stycznia 2014 r. z udziałem reprezentantów Federacji Związków Zawodowych Służb Mundurowych i miało dotyczyć projektu ustawy o komisjach lekarskich podległych resortowi Spraw Wewnętrznych, ku zaskoczeniu związkowców, uczestniczyli tylko ministerialni urzędnicy. Jak wynika z komunikatu Federacji (F-5/2014 z 28.01.2014 r.), podczas spotkania nie zdołano ustalić nawet tego, z jakim projektem strony mają do czynienia – starym czy nowym i w jakim trybie prowadzone będą w związku z tym uzgodnienia, jeśli w ogóle do nich dojdzie na uczciwych zasadach. Całe spotkanie zakończyło się przed upływem 30 minut. Jaka była reakcja Federacji? Niestety znowu śmieszna. Oprócz drobnego rozczarowania, sformułowanego w komunikacie po spotkaniu, żadne zdecydowanie działania nie nastąpiły. Strona rządowa nie otrzymała żadnego zdecydowanego sygnału, że Związki Zawodowe nie pozwolą się dłużej wodzić za nos, że jeśli przy stole rozmowy nie będą otwarte i uczciwe, policjanci, strażnicy, strażacy i więziennicy poszukają zrozumienia na ulicy.
Z przykrością należy stwierdzić, że obecne działania podejmowane przez liderów NSZZ Policjantów bardziej przypominają „chocholi taniec” niźli coś, co miałoby w niedalekiej przyszłości przynieść oczekiwane rezultaty. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że do tego tańca nie przygrywa „złoty róg” tylko przyśpiewuje Rząd, któremu zależy na uczestnictwie związkowców w rozmaitych zespołach i spotkaniach tylko i wyłącznie ze względów czysto propagandowych – żeby uniknąć zarzutów o łamanie reguł dialogu społecznego. Tym, że efekt tych przedsięwzięć jest żaden a środowisko służb mundurowych nieustannie traci na zmianach przepisów, już nikogo nie interesuje. Związkowi liderzy nie potrafią pokazać potencjału, który drzemie w ich organizacjach. Siły, dzięki której jeszcze niedawno udało się skutecznie ochronić zaopatrzeniowy system emerytalny i niezmienione uprawnienia dla funkcjonariuszy przyjętych przed 2013 r.
Naszych liderów tak bardzo zachwyciły salony, na które są chętnie zapraszani i możliwość spotykania się czołowymi politykami, że kompletnie stracili czujność. Zdjęcie z Panią Marszałek Sejmu, uścisk dłoni Pana Ministra, świetne relacje z Komendantem Głównym i wiele innych elementów pokrętnej polityki rządu, utwierdzają ich w miłym poczuciu ważności. Nie chcą przyjąć do wiadomości tego, co usiłują im przekazać opozycyjne zarządy wojewódzkie, że miejsce Związku jest tam, gdzie szeregowych policjantów – na ulicy! To głównie dzięki wielotysięcznym manifestacjom, dzięki twardym i przede wszystkim konsekwentnym metodom negocjacji, osiągano miarodajne sukcesy. Reszta działań, to tylko mniej lub bardziej istotne uzupełnienie.
Na tle tamtych działań, poczynania obecnych władz NSZZ Policjantów w sprawie zmian związanych z chorobowym funkcjonariuszy wyglądają wprost rozpaczliwie. Nie dość, że nie potrafili spożytkować szansy, jakie zapewniały sierpniowe i wrześniowe manifestacje, w tym przede wszystkim wysłuchanie publiczne, to nie zrealizowali nawet własnych uchwał!
Jedyna merytoryczna uchwała, którą Zarząd Główny NSZZ Policjantów podjął w związku z końcową fazą nowelizowania przepisów chorobowych (Uchwała nr 82/VI/2013 z 16.12.2013 r.) zakładała m.in., że w dniu III czytania projektu ustawy o L-4 Prezydium ZG zorganizuje przed Sejmem pikietę umundurowanych funkcjonariuszy i że odbędzie się wówczas konferencja prasowa. Tymczasem lenistwo i nieudolność osób odpowiedzialnych za realizację uchwał najważniejszego organu NSZZ Policjantów sprawiły, że 24 stycznia 2014 r. nie tylko nie podjęto żadnych działań w tym kierunku, ale umundurowani policjanci nie mogli wejść nawet na galerię sejmową tak, jak to miało miejsce przy II czytaniu.
Pan Przewodniczący z całą pewnością nie zgodzi się z tym stwierdzeniem, uzna je prawdopodobnie za kolejne oszczerstwo szkalujące jego dobre imię. Wszyscy widzieli bowiem, że w sprawie wejścia na galerie sejmową w dniu 24 stycznia zrobił wszystko, co w ludzkiej mocy, tylko padł ofiarą perfidnej zagrywki szefa Kancelarii Sejmu Lecha Czapli i Pani Marszałek Sejmu Ewy Kopacz. Przecież w artykule pt. „Szczyt Hipokryzji”, Biuro Prasowe ZG NSZZ Policjantów – sugerując, że obraz dialogu społecznego nie wygląda najlepiej i oskarżając ugrupowanie rządzące o hipokryzję – krok po kroku opisało wysiłki Pana Przewodniczącego.
Czy jednak takie działanie można uznać za w pełni wystarczające? Czy media albo przynajmniej policjanci zauważyli, jak Pani Marszałek jest z tego powodu przykro? Nic z tego. Rządzący swój cel osiągnęli a Pan Przewodniczący się cieszy, bo Pani Marszałek go zaprosiła, być może nawet przeprosiła za nieporozumienia i sprawa zamknięta. Nasz „dyplomata” jest więc zadowolony a my… wykiwani!
Zwróćmy uwagę, jak wielka szansa została zaprzepaszczona. Otóż w dniu, w którym zaplanowano III czytanie nieszczęsnej ustawy o L-4, odbyło się również głosowanie nad votum nieufności dla Ministra Zdrowia Bartosza Arłukowicza. Wiadomo, że przy takich okazjach sala plenarna jest zawsze wypełniona po brzegi. Znając pojemność sejmowej galerii, bez większych kłopotów wypełniliby ją umundurowani funkcjonariusze. Nawet najmniej przychylni nam dziennikarze nie zdołaliby udawać, że galeria jest pusta. Z dużo większą energią i rozmachem potoczyłaby się debata związana z III czytaniem a hipokryzja tych, którzy bronili szkodzących nam rozwiązań, poruszyłaby znacznie szersze kręgi. Wystarczył jeden i to dość prymitywny trick, żeby z łatwością „okiwać” – powiedzmy sobie szczerze – niezbyt błyskotliwego Przewodniczącego.
Co należało zrobić żeby funkcjonariusze zasiedli w tym dniu na galerii sejmowej? Należało w pierwszej kolejności poinformować szefa Kancelarii Sejmu Lecha Czaplę, że stanowczo protestujemy przeciwko bajce „o klaskaniu które obrady zakłóciło”, zapowiedzieć złożenie skargi w tej sprawie oraz zapewnić szanownego rozmówcę, że umundurowani funkcjonariusze i tak przyjadą na obrady, z tymże będzie ich więcej, i staną przed Sejmem, gdzie Federacja zwoła konferencję prasową, podczas której społeczeństwo dowie się o hipokryzji rządzącego tym krajem ugrupowania. Prawdą jest, że zainteresowanie mediów mogłaby wzbudzić jedynie sensacja, bez niej niespecjalnie zainteresowałby się mundurowymi. Ale sensacja była, i to na sto procent! Składała się na nią absurdalność i forma odmowy wejścia funkcjonariuszy na galerię sejmową, spontaniczny charakter pikiety mundurowych przed Sejmem i konferencja prasowa z wykorzystaniem argumentów, których – jak wszyscy doskonale wiemy – nam nie brakuje. Jeśli ktoś zarzuci naiwność temu pomysłowi, niech naiwności poszuka przede wszystkim w tym, co zrobił albo czego nie zrobił Pan Przewodniczący Nems.
Ten prosty przykład pokazuje nam strukturę fatalnych błędów, jakie nasi najważniejsi przedstawiciele związkowi popełniają. Skala tych błędów przeraża a do tego dochodzi jeszcze ich lenistwo. Nawet jeśli udaje im się wyznaczyć jakiś właściwy kierunek działania, i tak go w większości nie realizują. Dlaczego nie ma jeszcze zapowiedzianego projektu ustawy, który zapewniłby funkcjonariuszom ekwiwalent za służby nocne i świąteczne oraz płatne godziny nadliczbowe? Gdzie jest zapowiadany owoc wspaniałej współpracy z Komendantem Głównym Policji, który policjantom miał zapewnić progresywny wzrost uposażeń w stosunku do stażu służby? Co z propozycjami dodatku dla policjantów OPP, którzy wyzyskiwani są w trakcie skoszarowania związanego z operacjami policyjnymi?
Znaków zapytania jest znacznie więcej. Zastanówmy się nad jeszcze inną przyczyną porażek przedstawicieli najwyższych władz związkowych. Czy na przykład o poziomie jaki sobą reprezentują w ważnych dla środowiska negocjacjach, nie świadczy przypadkiem sposób, w który postępuje z mim druga strona, czyli przedstawiciele owego ugrupowania rządzącego? Z własnego doświadczenia wiemy, że niezależnie od poziomu i charakteru negocjacji obowiązuje ta sama, stosunkowo prosta zasada: jeśli ktoś uważa cię za człowieka mądrego, nie odważy się wciskać ci wymówek, które tylko idiota uznałby za wiarygodne. Brak np. oficjalnego stanowiska Prezydium NSZZ Policjantów lub Federacji wobec tego, czego dopuściła się Pani Marszałek, chyba o czymś tu jednak świadczy? Podejrzenia o nieudolność naszych czołowych przedstawicieli najdobitniej potwierdza zresztą łatwość z jaką za każdym razem ogrywani są przez stronę rządową.
Niepokojące w najwyższy stopniu jest jednak to, że z kolejnych porażek nie wyciągają oni żadnych racjonalnych wniosków. Zamiast tego rozpaczliwie poszukują argumentów, które mogłyby wywołać wrażenie, że jakieś tam sukcesy to jednak osiągnęli. Doskonałym przykładem jest tu przypisywanie sobie zasługi związanej z odstąpieniem od poprawki skracającej okres ochronny przed zwolnieniem funkcjonariusza ze służby po upływie 182 dni zwolnienia lekarskiego.
Optymizmem na przyszłość nie napawa poza tym brak jakichkolwiek planów związanych ze strategią działania przy nowelizowaniu ustroju komisji lekarskich podległych MSW a w dalszej kolejności tego, czego policjanci obawiają się najbardziej – zmian w zakresie rent inwalidzkich i ich wpływu na wysokość emerytury. Zarząd Główny nie odbywa swych posiedzeń nawet wówczas, gdy są zwoływane (Komunikat nr ZZ-19/2014 z dn. 16.01.2014 r.). Być może stoi za tym głębokie przekonanie Pana Przewodniczącego ZG o własnej omnipotencji lub też o kompetencjach statutowych, które dla szarych członków Związku pozostają owiane tajemnicą. Przy czym ani dotychczasowe osiągnięcia Pana Przewodniczącego, ani uregulowania Statutu NSZZ Policjantów, raczej na to nie wskazują.
Nie jest do końca tak, że Pan Przewodniczący kompletnie sobie nieradzi. Nieźle wyspecjalizował się w działaniach pozorowanych i oburzeniu, które coraz częściej znajduje swój wyraz w komunikatach. Wszystko jest jednak tak spóźnione, jak i same komunikaty po ważniejszych spotkaniach.
Oburzenie z powodu hipokryzji rządzących reformatorów jest czymś naturalnym i nie należy się temu dziwić. Ma jednak sens dopiero wówczas, gdy jak już się na coś pogniewamy, powinniśmy wykazać konsekwencję. No i wypadałoby przede wszystkim wyeliminować błędy po własnej stronie. Czyż zasiadając do partii szachów można mieć pretensję do przeciwnika, że zbija nam figury i chce wygrać? Rząd bierze pieniądze za to, żeby ogrywać związki zawodowe, związki zawodowe zaś za to – żeby skutecznie temu przeciwdziałać. Zadanie związków nie jest łatwe, bo nawet jeśli mają rację – władza jest po tej drugiej stronie. Nie należy więc zasiadać do szachów, jeśli się nie potrafi w nie grać. Żadna to ujma, że nie wszyscy znają te grę. Musimy więc zaprosić rządzących do gry, w której my – jako związek – czujemy się zdecydowanie pewniej.
To czego obawia się środowisko służb mundurowych, jeśli chodzi o zdolności negocjacyjne ich czołowych przedstawicieli, dla strony rządowej jest prawdziwym pocieszeniem. Tacy związkowcy to prawdziwy skarb dla Rządu. Można ich spokojnie wszędzie zapraszać na zasadzie kwiatka do kożucha po to tylko, żeby pokazać jak rządy liberałów pielęgnują dialog społeczny i tym sposobem reguły demokracji. Ile jeszcze razy damy powód stronie rządowej do takiej właśnie satysfakcji? Czy żeby nasi liderzy wreszcie poszli po rozum do głowy, trzeba coś jeszcze przegrać?
Bez tego rodzaju krytycznej refleksji i bez mądrych wniosków, Związek nie jest zdolny do skutecznego działania. Nawet jeśli trafiają się dobre pomysły, to bez spójnej strategii przyjętej przez Zarząd Główny, nie mają one większego znaczenia. Porażka związana z L-4 mówi sama za siebie.
Dotychczasowej krytyce pod adresem obecnych władz NSZZ Policjantów przypisywano za każdym razem hipokryzję, twierdząc że prawdziwym jej źródłem jest frustracja, z której krytycy wciąż nie mogą się otrząsnąć choć od przegranych przez nich wyborów w Wielogórze upłynęło już sporo czasu. Wyrażamy przekonanie, że tym razem głupawa wymówka nie weźmie góry nad zdrowym rozsądkiem.
Sławomir Koniuszy, Andrzej Szary