Po spotkaniu reprezentantów Federacji Związków Zawodowych Służb Mundurowych z przedstawicielami MSW poświęconemu projektowi rozporządzenia MSW ws. wykazu chorób pozostających w związku z pełnieniem służby w Policji, Straży Granicznej, Państwowej Straży Pożarnej i Biurze Ochrony Rządu oraz sposobu ustalania uszczerbku na zdrowiu funkcjonariuszy tych służb, dowiadujemy się m.in., że w wykazie chorób nie ma „nerwicy”, są w nim za to „zaburzenia lękowe”, które pod względem terminologicznym bardziej odpowiadają aktualnym osiągnięciom medycyny.
Zgodnie z tym co znalazło się w uzasadnieniu, terminologię użytą w projekcie rozporządzenia dostosowano po prostu do Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych „ICD-10 rewizja dziesiąta”.
W dodatku projektodawca twierdzi, że „w porównaniu do aktualnie obowiązującego stanu prawnego, proponowane zmiany polegają na rozszerzeniu listy chorób pozostających w związku ze służbą.” Na dowód tego w załączniku nr 1 poz. 27 pkt 1 do rozporządzenia pojawia się „zespół stresu pourazowego (PTSD) a w dalszych punktach zaburzenia lekowe takie jak: fobie, zespół lęku uogólnionego, zespół lęku panicznego, zaburzenia depresyjno-lękowe nawracające, zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne oraz zaburzenia osobowościowe.
Czy to jednak wystarczy, żeby tę propozycję odbierać jako korzystną z punktu widzenia funkcjonariuszy i czy w ogóle można mówić o jakichkolwiek korzyściach z tej właśnie perspektywy?
Zwróćmy uwagą na to, czego w wykazie chorób zabrakło i co może mieć istotne znaczenie w wymiarze praktycznym. Czyli jakie jednostki chorobowe w orzecznictwie lekarskim diagnozowane są u funkcjonariuszy najczęściej i jednocześnie kojarzone zarówno z działaniem długotrwałego stresu w służbie, jak i silnymi aczkolwiek krótkotrwałymi przeżyciami psychicznymi typu udział w strzelaninie lub innym makabrycznym zdarzeniu. Jakkolwiek nie wertowalibyśmy projektu rozporządzenia wraz z jego załącznikami, porównując je oczywiście do aktualnych przepisów, właściwej odpowiedzi nie znajdziemy. Takich informacji należy szukać bowiem u mundurowych psychologów, w resortowych komisjach lekarskich oraz wśród psychiatrów z którymi te komisje współpracują.
W ich ocenie poważnym problemem może być brak w wykazie chorób kilku zaburzeń nerwicowych, związanych ze stresem i pod postacią somatyczną, ujętych w Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych „ICD-10 rewizja dziesiąta” w przedziale F-40 – F-48. Na listę wielkich nieobecnych trafiły zaburzenia dysocjacyjne (konwersyjne, F-44) i zaburzenia nerwicowe, takie jak m.in. neurastenia (F-48.0). Choroby te diagnozowane są obecnie najczęściej i mają najsilniejszy związek z oddziaływaniem długotrwałego stresu charakterystycznego dla wszystkich służb mundurowych. Z drugiej zaś strony, na wykazie chorób znalazły się takie pozycje, które diagnozuje się bardzo rzadko a ich przyczyny mają podłoże raczej genetyczne. Przykładem są zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne (F-42). Wśród ok. 3 tys. pacjentów mundurowych z Warmii i Mazur nie stwierdzono ani jednego takiego przypadku.
Nie sposób zgodzić się też ze stwierdzeniem, iż kategorię „nerwice” należało zastąpić „zaburzeniami lękowymi”, bo to drugie pojęcie "zgodne jest z aktualną terminologią medyczną" (por. Informacja FZZ SM, Ldz. F-19/2014 z dn. 23.05.2014 r.), co by sugerowało, że pierwszy termin jest z nią niezgodny. Tymczasem, ten rzekomo nieaktualny termin funkcjonuje w najnowszym „ICD-10 „rewizja dziesiąta”, z tymże jest pojęciem znacznie szerszym od „zaburzeń lekowych”. Ta z pozoru niewinna zmiana znacznie zawęzi resortowym komisjom lekarskim możliwość orzekania o chorobach, które póki co w tej szerszej kategorii się mieszczą.
Nowelizacja wyklucza szereg często stwierdzanych chorób, które wywołuje długotrwały stres charakterystyczny dla służby a w to miejsce rozszerza katalog chorób będących konsekwencją silnych, ale krótkotrwałych przeżyć, które występują relatywnie rzadziej.
Można z tego wysnuć dwa wnioski. W ocenie lekarzy, propozycja nie została wystarczająco skonsultowana pod kątem medycznym a z punktu widzenia MSW – może przynieść wymierne oszczędności dla budżetu, ponieważ orzeczeń o uszczerbkach oraz inwalidztwie związanym ze służbą będzie znacznie mniej. Ocenę, na ile działania te były zamierzone a na ile są dziełem przypadku, pozostawmy funkcjonariuszom.
Znając determinację naszych reprezentantów z centrali związkowej, można spodziewać się kolejnego, administracyjnego uzdrowienia środowiska. Nic oczywiście nie mamy przeciwko „uzdrawianiu”, byłe by było ono rzeczywiste, na przykład poprzez zapełnienie wakatów i zmniejszenie dzięki temu stresogennych obciążeń.
Z tej smutnej konstatacji wynika jeszcze jedno retoryczne pytanie. Co z byłymi funkcjonariuszami, którzy w tej chwili mają orzeczone czasowe inwalidztwo, np. z powodu neurastenii? Po zmianie przepisów stawią się przed oblicze komisji a ta stwierdzi, że choroba wprawdzie nie ustąpiła, ale renty nie dostaną, bo nie ma jej na wykazie.
Sławomir Koniuszy, Andrzej Szary