Suchej nitki na Ministrze Sienkiewiczu nie pozostawili przedstawiciele opozycji uzasadniający wniosek o wyrażenie wotum nieufności. Minister z zarzutami się nie zgodził. Jego argumenty były przekonujące, ale tylko dla posłów koalicji rządzącej.
Jaką opinię wyraża na ten temat społeczeństwo, najlepiej pokażą wyniki zbliżających się wyborów parlamentarnych. Wśród mundurowych nie prowadzono ankiety o to, jak na autorytet ich zwierzchnika wpłynęła „afera taśmowa”. Może to i lepiej mając na uwadze całkiem nie głupią sentencję: „nie pytaj, bo ci odpowiedzą”.
W porządku obrad pierwszego dnia 71. sesji Sejmu RP odbyła się debata poświęcona wnioskowi grupy posłów m.in. Prawa i Sprawiedliwości o wyrażenie wotum nieufności wobec Ministra Spraw Wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza (druki nr 2498 i 2570). Poniżej publikujemy fragment stenogramu z tej debaty i w załączeniu jego całość.
Sławomir Koniuszy
Marszałek:
Wznawiam obrady.
Przystępujemy do rozpatrzenia punktu 2. porządku dziennego: Wniosek o wyrażenie wotum nieufności wobec ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza (druki nr 2498 i 2570).
Proszę o zabranie głosu przedstawiciela wnioskodawców pana posła Mariusza Błaszczaka.
Poseł Mariusz Błaszczak:
Dziękuję bardzo.
Pani Marszałek! Wysoki Sejmie! Przypadł mi w udziale obowiązek i zaszczyt przedstawić w imieniu grupy posłów z Klubu Parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość wniosek o wyrażenie wotum nieufności wobec ministra spraw wewnętrznych.
Podstawą tego wniosku jest treść rozmowy, jaką przeprowadził minister Sienkiewicz z prezesem Narodowego Banku Polskiego. W naszej wspólnej ocenie treść tej rozmowy jest kompromitująca dla ministra spraw wewnętrznych. Minister Sienkiewicz ani dnia dłużej nie powinien pełnić swojej funkcji. Ale zanim przejdę do treści rozmowy, do wskazania tych najbardziej kompromitujących wyrażeń, postanowień zawartych w tej rozmowie, chciałbym na wstępie zwrócić uwagę na dwie kwestie.
Pierwsza sprawa: niekompetencja ministra spraw wewnętrznych pana Bartłomieja Sienkiewicza. Pan
Bartłomiej Sienkiewicz jest emerytowanym pułkownikiem służb specjalnych, nadzoruje służby z upoważnienia prezesa Rady Ministrów. I pan Bartłomiej Sienkiewicz pozwala na to, żeby kelnerzy podsłuchiwali przez ponad rok najważniejsze osoby w państwie. Czy można bardziej się ośmieszyć? Pan minister Sienkiewicz pozował na twardziela, odgrażał się łamiącym prawo: idziemy po was. Czy taki minister daje poczucie bezpieczeństwa obywatelom naszego kraju? Oczywiście, że nie. Mało tego, dziś minister Sienkiewicz ma nadzorować wyjaśnienie swojej sprawy, więc ma wyjaśnić, kto i dlaczego go podsłuchiwał. To nawet nie jest śmieszne, proszę państwa, to jest po prostu żałosne.
Druga sprawa: 1500 zł – tyle kosztowała kolacja ministra Sienkiewicza i prezesa Narodowego Banku Polskiego. Rozmowy podobno były prywatne, ale panowie jedli kawior i ośmiorniczki oraz popijali wódeczkę już za pieniądze państwowe. Proszę państwa, 1500 zł. Ponad tydzień temu byłem w województwie warmińsko-mazurskim na spotkaniach z ludźmi w Gołdapi i w Węgorzewie. Tam podszedł do mnie pan, powiedział, że 1500 zł to jest miesięczny budżet jego rodziny. Za 1500 zł utrzymuje swoją rodzinę: żonę i dwójkę dzieci. Panowie Belka i Sienkiewicz lekką ręką wydali z kasy polskiego podatnika 1500 zł, czyli równowartość miesięcznego budżetu rodziny z województwa warmińsko-mazurskiego.
A teraz, przechodząc do treści rozmowy, fragment dotyczący zmanipulowania wyników wyborów w roku 2015, kluczowy w tej rozmowie. Otóż pan Sienkiewicz mówi, że brakuje pieniędzy w budżecie, że cięcia są niewystarczające – chodzi o rok 2015 – że Prawo i Sprawiedliwość ma 43-procentowe poparcie według sondażu CBOS. Co więc trzeba zrobić, pyta pan minister Sienkiewicz, żeby Prawo i Sprawiedliwość nie wygrało wyborów? Prezes Narodowego Banku Polskiego odpowiada, że może w tym pomóc. Jak? Pan prezes Belka mówi, że bardzo dużo jest możliwe – to jest cytat – ale stawia warunki. Jeden z warunków to dymisja ministra finansów, drugi warunek to zmiana ustawy o Narodowym Banku Polskim. Pan minister Sienkiewicz jeszcze upewnia się, mówiąc, że istnieje możliwość uruchomienia maszyn nieprzeznaczonych na wykup obligacji, tylko na zwiększenie ilości i masy pieniądza na rynku, tak? Zadaje takie pytanie prezesowi Belce. Transakcja jest dokonana. Rzeczywiście zmienia się minister finansów, projekt zmian ustawy o Narodowym Banku Polskim jest omawiany, rozpatrywany przez rząd premiera Donalda Tuska. Wszystko dzieje się tak, jak to zostało uzgodnione między panami Sienkiewiczem i Belką.
Oczywiście prezes Narodowego Banku Polskiego złamał ustawę, przede wszystkim Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej. W tej sprawie Klub Parlamentarny Prawo i Sprawiedliwość złoży stosowny wniosek do Trybunał Stanu wobec prezesa Narodowego Banku Polskiego.
Co do tego, że konstytucja została złamana, nie mają wątpliwości konstytucjonaliści, np. pan dr Ryszard Piotrowski, ale także były prezes Narodowego Banku Polskiego, były wicepremier, człowiek o poglądach bardzo dalekich od Prawa i Sprawiedliwości, Leszek Balcerowicz też nie ma wątpliwości co do tego, że Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej została złamana i że prezes Narodowego Banku Polskiego powinien ustąpić, ale pamiętajmy o tym, że tę rozmowę inicjuje, ten sposób zawarcia transakcji i całą istotę transakcji omawiają panowie dlatego, że chce tego minister Sienkiewicz.
Minister Sienkiewicz nie należy do Platformy Obywatelskiej, układa się z prezesem Narodowego Banku Polskiego w sprawie zmanipulowania wyniku wyborów tak, żeby był on korzystny dla Platformy Obywatelskiej. Pytanie zasadnicze: Kto ministra Sienkiewicza wysłał na tę rozmowę? Skoro premier Donald Tusk nie zdymisjonował ministra, to znaczy, że co najmniej akceptuje ten deal.
W tej rozmowie padają też nieprawdziwe informacje, jest takie straszenie PiS-em typowe dla rządu Donalda Tuska, pada nieprawdziwa informacja, np. dotycząca inwestycji zagranicznych podczas rządów Prawa i Sprawiedliwości. Pokażę państwu wykres przedstawiający napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych do Polski w miliardach euro: rok 2006 – 15,6 mld euro, rok 2007 – 17,2 mld euro, to są lata rządów Prawa i Sprawiedliwości, rok 2008 – to jeszcze nie był rok kryzysowy – 10,1 mld euro. (Poseł Jan Vincent-Rostowski: Kryzysu nie zauważył. Taki drobiazg.)
Nie, kryzys rozpoczął się w roku 2009. Rok 2008 nie był rokiem kryzysowym. (Gwar na sali)
(Poseł Jan Vincent-Rostowski: Wrzesień 2008 r.)
(Poseł Stefan Niesiołowski: To elementarne rzeczy. Nie wie, co to kryzys.)
(Poseł Jan Vincent-Rostowski: Ignorancja kompletna.)
Przejdę do dalszych postanowień czy też sformułowań, które padły podczas tej rozmowy ministra Sienkiewicza z prezesem Narodowego Banku Polskiego. Oto cytat: Dotujemy pod stołem ich. Jakich ich? Prywatne firmy. Prywatne firmy lotnicze dotują pod stołem. Tak mówi minister Bartłomiej Sienkiewicz. A więc minister Sienkiewicz akceptował łamanie prawa, co więcej, minister Sienkiewicz miał wiedzę i akceptował nielegalne – nawet jego zdaniem – finansowanie firm prywatnych. Nie podjął żadnych działań, jakie powinien inicjować urzędujący minister, co więcej, funkcjonariusz publiczny. Dochodzi do dotowania pod stołem firm i co? I nic. Nic się nie dzieje. Minister w rządzie premiera Donalda Tuska akceptuje łamanie prawa.
Kolejna rzecz. Polskie Inwestycje Rozwojowe. Wedle słów premiera Tuska wygłoszonych z mównicy sejmowej podczas tzw. drugiego exposé w roku 2012inwestycje polskie miały umożliwić budowę dźwigni na rzecz inwestycji i kredytowania polskiej gospodarki.
(Poseł Stefan Niesiołowski: Polski nie ma. Jakie inwestycje?)
Tymczasem co wynika z rozmowy panów Sienkiewicza i Belki? Pan Sienkiewicz mówi: Ich po prostu nie ma. Polskich Inwestycji Rozwojowych po prostu nie ma. I padają te wulgarne słowa, których nie będę przytaczał. Wszyscy doskonale je znają i pamiętają. A więc posiadając jako szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, ważnego ministerstwa, wiedzę o patologii, o krańcowej niegospodarności podstawowego funduszu inwestycyjnego, a to miał być sztandarowy projekt rządu premiera Donalda Tuska, minister Sienkiewicz nie reagował, nie interweniował w ramach swoich prac w rządzie.
Kolejna rzecz. Łamanie standardów demokracji, namawianie do zastraszania przedsiębiorców, angażowanie podległych służb w procesy gospodarcze. Minister Sienkiewicz wprost zadeklarował zamiar tworzenia opresyjnych instytucji państwa. O co chodzi? Chodzi o stosunek do przedsiębiorcy, polskiego przedsiębiorcy. Otóż cytat: To może trzeba mu powiedzieć, jak można go bardziej okraść. Może zrozumie. To słowa ministra Sienkiewicza. Chodzi o tzw. tłuste misie. Tak minister w rządzie premiera Donalda Tuska, w rządzie Platformy, która ma obywatelskość w nazwie, traktuje polskich przedsiębiorców.
Kolejna sprawa. Niezależna prokuratura. Bardzo często politycy Platformy Obywatelskiej mówią też, jaka to prokuratura jest niezależna. A minister Sienkiewicz przedstawia sposób na to, jak uzależnić prokuratora generalnego, jak nakłonić prokuratora generalnego do tego, żeby na wszystko się zgodził. Jak to trzeba zrobić, jak to robi minister Sienkiewicz? Otóż, po pierwsze, trzeba nawrzeszczeć na prokuratora generalnego w programie telewizyjnym – mówi, że nawrzeszczał – a potem przepuścić przez szpaler 50 dziennikarzy, kamer i fleszy. Okazuje się, że wszystko udało się wówczas załatwić z prokuratorem generalnym. A więc co to oznacza? To jest stosowanie prowokacji politycznych i szantażu w kontaktach z innymi niezależnymi instytucjami państwa polskiego. To jest szantaż dokonywany wobec prokuratora generalnego. Tak wygląda niezależność prokuratury pod rządami premiera Donalda Tuska i Platformy Obywatelskiej.
Biuro Ochrony Rządu – przecież minister spraw wewnętrznych nadzoruje Biuro Ochrony Rządu. Co mówi minister Sienkiewicz na temat Biura Ochrony Rządu: Wszyscy, którzy pracują w BOR, mają syndrom sztokholmski. Ja nie bardzo mogę sobie pozwolić na głębokie reformy w służbie, od której dyskrecji zależy wiele istotnych decyzji w tym kraju, na kwartał przed wyborami, bo to jest samobójstwo. Co to oznacza? To oznacza, że minister Sienkiewicz toleruje zagrożenia wynikające z patologicznego funkcjonowania Biura Ochrony Rządu, a być może jest szantażowany informacjami, którymi dysponują oficerowie BOR.
A więc minister Bartłomiej Sienkiewicz okazał się nieudolnym szefem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, sam przyznał się do utraty kontroli nad Biurem Ochrony Rządu i jest odpowiedzialny za kompromitację Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego podczas pacyfikacji tygodnika „Wprost”. Po cóż ta pacyfikacja została przeprowadzona? Po to, żeby nie ukazały się kolejne taśmy prawdy. Minister Sienkiewicz nie potrafił zorganizować skoordynowanej pracy podległych mu służb, co przyznał w nagranych rozmowach. Zamiast normalnych procedur prawnych posługiwał się groźbami, słynnymi: idziemy po was albo: pała na tłuste misie. Zamiast zajmować się bezpieczeństwem obywateli i bezpieczeństwem instytucji minister Sienkiewicz koncentrował się na manipulacjach, na organizowaniu finansowania walki o utrzymanie władzy przez Platformę Obywatelską, na przejmowaniu wpływów w spółce, w Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych. Poza tym, to nie ulega żadnej wątpliwości, minister Sienkiewicz odznacza się niskim poziomem kultury osobistej, instrumentalnie traktuje zajmowane stanowisko, zachowuje się w sposób typowy dla klasy próżniaczej – to takie określenie, którym często posługiwał się swego czasu premier Donald Tusk, ale pewnie już o tym zapomniał, więc przypominam – wystawna kolacja na koszt podatnika, zamiana gabinetu na ekskluzywne restauracje.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych od kilku lat jest obciążone aferami informatycznymi i nie słychać, żeby Bartłomiej Sienkiewicz zdołał zdjąć to odium, a teraz dołożył MSW kolejnych problemów. Efektem tego jest spadek prestiżu instytucji i zwiększenie zagrożenia przeciętnych obywateli. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych zamiast zajmować się bezpieczeństwem ludzi i pilnowaniem przestrzegania prawa musi zajmować się własnymi problemami i problemami swojego szefa. Jest jeszcze słynne określenie: państwo w teorii. Teoretyczna jest zielona wyspa, na której ponoć żyjemy, teoretyczne są inwestycje rozwojowe, praca dla Polaków też jest teoretyczna, w ogóle pod rządami premiera Donalda Tuska żyje się dobrze, ale teoretycznie, wyłącznie teoretycznie. (Oklaski)
Na koniec, proszę państwa, apel o przyzwoitość.
(Poseł Teresa Piotrowska: PiS też.)
Przypomnę, że art. 104 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej to ślubowanie, treść ślubowania, które każdy z państwa posłów składał, przyjmując mandat poselski. Zacytuję: „Uroczyście ślubuję rzetelnie i sumiennie wykonywać obowiązki wobec Narodu, strzec suwerenności i interesów Państwa, czynić wszystko dla pomyślności Ojczyzny i dobra obywateli, przestrzegać Konstytucji i innych praw Rzeczypospolitej Polskiej”. Jest szansa, proszę państwa, żebyście – decydując o przyszłości ministra Sienkiewicza – przypomnieli sobie treść tej przysięgi i zagłosowali
za wnioskiem o odwołanie ministra Sienkiewicza, bo skompromitował on siebie, ale kompromituje również was, kompromituje koalicję rządzącą. Pamiętajcie państwo o tym, żeby nie nagradzać skompromitowanych ministrów, żeby zmieniać władzę wtedy, kiedy źle rządzi, a minister Sienkiewicz rządzi fatalnie. Pamiętajcie państwo o wyborcach, pamiętajcie o Polakach, bo wasza rola to służenie Polsce i Polakom.
(Poseł Stefan Niesiołowski: Robimy to i was też to obowiązuje.)
Dziękuję bardzo. (Oklaski)
Poseł Beata Bublewicz:
Pani Marszałek! Panie Premierze! Wysoka Izbo! Podczas posiedzenia komisji wysłuchano długiej dyskusji, a także wszystkich posłów zgłoszonych do zabrania głosu. Komisja Spraw Wewnętrznych zaopiniowała negatywnie wniosek o wyrażenie wotum nieufności wobec ministra Bartłomieja Sienkiewicza. Dziękuję. (Oklaski)
Minister Spraw Wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz:
...16 czerwca prokurator generalny stwierdził, komentując tę całą sytuację, że „te nagrania nie stwarzają dla prokuratury podstawy do twierdzeń, że zostało popełnione przestępstwo”.
Niezależnie od tego faktu czuję się w obowiązku wyjaśnić Wysokiej Izbie, a także opinii publicznej wszystkie okoliczności związane z moją rozmową z prezesem Narodowego Banku Polskiego, nielegalnie nagraną niemal rok temu. Uważam, że opinia publiczna ma prawo znać realne znaczenie tej rozmowy i wszystkiego tego, co się z nią wiąże.
Najpierw kilka słów o charakterze tego spotkania. Prezes NBP poprosił mnie o nie w celu omówienia zagadnień związanych z bezpieczeństwem produkcji banknotów....
(Poseł Elżbieta Rafalska: W restauracji?)
…przez Polską Wytwórnię Papierów Wartościowych (Gwar na sali) w momencie przejmowania przez MSW nadzoru nad tą spółką w czasie toczącego się zresztą procesu modernizacji banknotów. Jednocześnie spotkanie miało charakter nieformalny. Poruszaliśmy wiele aktualnych wątków. Wiele tam anegdot, skrótów myślowych, przejaskrawionych opinii. Tak, na takich spotkaniach zdarza mi się przeklinać. Nie robię tego w domu, nie robię tego publicznie (Gwar na sali), ale nie zamierzam się tego wypierać. Myślę, że nie jestem w tym względzie absolutnie odosobniony. Stenogram z każdej prywatnej rozmowy wygląda źle, niemniej wszystkich, którzy się poczuli tym dotknięci, serdecznie przepraszam.
Przechodząc do meritum sprawy, w której został złożony wniosek, to znaczy do finansowania deficytu budżetu państwa przez Narodowy Bank Polski, mam do powiedzenia, co następuje. Temat mechanizmów wychodzenia z kryzysu gospodarczego był wówczas tematem bieżącym. W tamtym czasie Rada Ministrów pracowała nad nowelizacją budżetu, wciąż nie było wiadomo, czy najgorsze, w sensie kryzysu, jest za nami, czy jeszcze przed nami. Z wykształconego przez lata pewnego odruchu analitycznego wypytywałem prezesa NBP, wybitnego specjalistę w tej dziedzinie, o jego punkt widzenia na ten temat i o to, jakie narzędzia są dostępne w tym zakresie w Polsce.
Prezes NBP mówił jednoznacznie, że nie może kupić skarbowych papierów wartościowych bezpośrednio od Ministerstwa Finansów w celu finansowania deficytu budżetowego, bo tego zabrania Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej. Jednak w dramatycznej sytuacji gospodarczej, gdyby polskie obligacje albo nie znajdowały zbytu, albo miały bardzo wysokie oprocentowanie, NBP mógłby je odkupić na rynku wtórnym. Zrozumiałem naturę tego instrumentu i w tej rozmowie określiłem go jako rodzaj broni atomowej. Wspólna konkluzja była taka, że lepiej go nie używać, jeśli nie jest to absolutnie konieczne. Jednocześnie byłem ciekaw, czy możliwość użycia tej bomby atomowej dotyczy tylko reagowania w ostrej fazie kryzysu, czy można jej użyć dla przeciwdziałania zapaści, zanim on nastąpi. W rozmowie, co jest uwidocznione w stenogramie, dwa razy zaznaczam, że moje dywagacje dotyczą warst case scenario. Jest to typowe ćwiczenie analityczne. Jego celem jest przetestowanie odporności całości organizmu na najgorszy z możliwych scenariuszy. (Wesołość na sali) (Poseł Jerzy Materna: Cenne to wszystko.)
Była to zupełnie hipotetyczna rozmowa, której istotą była sprawa możliwości poprawy kondycji finansowej państwa i jego obywateli, nie zaś mojej własnej czy prezesa NBP. Harmonogram prac nad wspomnianymi przez prezesa NBP ustawami jasno pokazuje, że moja rozmowa z prezesem NBP nie miała na nie żadnego wpływu. MSW nigdy nie zgłaszało uwag do projektu założeń nowelizacji ustawy o NBP, a ostateczne zapisy tej nowelizacji bardzo silnie obwarowują możliwość skupu papierów skarbowych przez NBP. I to jest fakt, o którym usilnie dzisiaj państwo starali się nie pamiętać.
Tym, którzy dzisiaj najgłośniej mnie krytykują, dedykuję informację z początku 2009 r. „NBP jest gotowy, by skupować obligacje skarbowe w ramach operacji równoważnej z dodrukiem pieniądza – poinformował prezes Banku Centralnego Sławomir Skrzypek”. Tak, śp. prezes Skrzypek, który był kandydatem na to stanowisko śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego i został wybrany przez Sejm głosami posłów Prawa i Sprawiedliwości, Samoobrony i LPR. Nie przypominam sobie wówczas postulatów dymisji prezesa Narodowego Banku Polskiego czy Trybunału Stanu dla niego. (Głos z sali: Bezczelność przechodzi ludzkie pojęcie.) Twierdzenie dziś przez opozycję, że rząd zamierza dodrukować pieniądze i w ten sposób wpływać na wyniki wyborów, jest celowym wprowadzeniem opinii publicznej w błąd. (Gwar na sali) (Poseł Krystyna Pawłowicz: Taśmy są.) (Poseł Anna Paluch: Polacy usłyszeli.)
Drugim tematem, który czuję się w obowiązku omówić, jest sprawa Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych. Był to okres, w którym toczył się proces przejęcia przez MSW tej spółki, państwowego producenta dokumentów i banknotów. Ma ona strategiczne znaczenie dla bezpieczeństwa państwa w obszarach, za które odpowiadam jako minister spraw wewnętrznych. Nie jest natomiast tajemnicą, że nadzór jest najskuteczniejszy wtedy, kiedy jest skupiony, a nie rozproszony.
I w tym kontekście pojawiła się również kwestia odzyskania przez państwo polskie kontroli nad procesem bicia monety. Wspólną konkluzją w tej rozmowie było, że optymalne dla państwa jest bicie monet w kraju, a nie za granicą. Jednocześnie istotne jest, aby cena była możliwie najniższa. W związku z powyższym rozważane było ewentualne odkupienie od Mennicy Polskiej SA linii technologicznych. Żadne jednak rozmowy między Polską Wytwórnią Papierów Wartościowych, tą spółką, a Mennicą Polską nie były prowadzone ani wtedy, ani potem, do dnia dzisiejszego. Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych nie występowała ani nie otrzymywała w tym zakresie akceptacji ani rady nadzorczej, ani MSW. Projekt ten nie został zrealizowany. I takie są fakty.
Natomiast w tym kontekście pada zarzut, jakobym toczył – tu pozwolę sobie zacytować – prywatną wojnę i celowe niszczenie Mennicy Polskiej i jej właściciela. Usłyszałem insynuacje, bo tego nie można inaczej nazwać, jakobym przy pomocy jakiejś specgrupy prowadził operację mającą na celu zmuszenie właściciela mennicy do odsprzedaży swoich udziałów.
(Poseł Krystyna Pawłowicz: Taśmy.)
W świetle faktów jest to teza nie do obronienia. PWPW nie podjęło żadnych negocjacji, zaś z informacji przedstawionych przez Ministerstwo Finansów wynika jednoznacznie, że kontrole skarbowe w spółce zależnej mennicy rozpoczęły się, zanim zostałem ministrem spraw wewnętrznych. Wszelkie działania były prowadzone w sposób rutynowy. Nie była utworzona żadna specgrupa.
Jeśli jednak ewidentne fakty i elementarna logika nie wystarczają, to oświadczam, co następuje: Ani przed rozmową, ani po rozmowie z prezesem NBP nie zlecałem żadnych kontroli u żadnego przedsiębiorcy, gdyż nie jest to moją rolą. W szczególności nie mam nic wspólnego z kontrolami skarbowymi, które pozostają całkowicie poza moimi kompetencjami, zadaniami i możliwościami.
Natomiast w ten sposób dochodzimy do trzeciego tematu, który stanowi w moim przekonaniu największą manipulację, to jest cytatu, mojego stwierdzenia z tej rozmowy, że państwo polskie istnieje teoretycznie, a w praktyce nie istnieje. (Głos z sali: To jest na taśmie.)
Rozumiem, że logika pewnej walki politycznej pozwala opozycji czynić zarzut jedną połową ust z tworzenia specgrup Centralnego Biura Śledczego, urzędów kontroli skarbowej i wywiadu skarbowego, a drugą połową ust z mojego stwierdzenia, że instytucje za słabo ze sobą współpracują. Ale w mojej ocenie rzeczywistości nie ma ani nic zaskakującego, ani nic nowego.
To było oczywiście przesadne stwierdzenie. Ale o samym problemie wielokrotnie mówiłem publicznie, praktycznie co miesiąc, nie kryjąc swoich poglądów w tym zakresie. Państwo mianowicie działa najlepiej, gdy występuje jako jednolity front różnych instytucji. Ta osławiona już współpraca między Centralnym Biurem Śledczym, UKS-ami i wywiadem skarbowym ma na celu lepsze rozumienie mechanizmów przestępczości zorganizowanej i bardziej skuteczne zwalczanie złożonych przestępstw, jak chociażby przestępstwa VAT-owskie czy przestępstwa karuzelowe. Nowym etapem tej współpracy jest podpisane w styczniu tego roku porozumienie między MSW, Ministerstwem Finansów a Prokuraturą Generalną. Pozwolę sobie zauważyć, że skuteczna walka z przestępczością poprawia warunki prowadzenia biznesu w Polsce, a nie pogarsza, i uczciwi przedsiębiorcy mogą tylko na tym skorzystać.
Dodam, że pion Ministerstwa Finansów jest oczywistym partnerem dla służb przeze mnie nadzorowanych. Działalność przestępcza wymaga pieniędzy i generuje pieniądze – w przeciwnym wypadku nikt by się jej nie podejmował. Nie jest to tylko kwestia przestępczości gospodarczej, ale każdej przestępczości zorganizowanej. Świetnym przykładem zresztą są tutaj działania grup pseudokibicowskich. Jeśli szef bojówki jednego z klubów podjeżdża pod sklep z maczetami swoim porsche, a jednocześnie deklaruje, że jedynym źródłem utrzymania jest renta matki, to jest oczywiste, że kluczem do sparaliżowania jego działalności przestępczej jest zlokalizowanie i odcięcie źródeł nielegalnej gotówki, a nie rozliczenie go za jedną czy za drugą bójkę.
Współpraca różnych instytucji jest konieczna w zwalczaniu przestępstw na tle rasistowskim i ksenofobicznym, często związanych ze środowiskami stadionowych bandytów – stąd wspólne szkolenia Policji i prokuratury. W przypadku walki z przemocą domową to nie tylko policjanci mają do odegrania w tej sprawie kluczową rolę, ale także 24-godzinne dyżury pracowników pomocy społecznej.
Chcę podkreślić jedno. Można mi robić zarzuty z używanych w rozmowie z prezesem NBP słów, ale nie z treści rozmowy. Jakkolwiek byście państwo zaklinali rzeczywistość, to była rozmowa o tym, jak umocnić państwo polskie, a nie osłabić je. (Wesołość na sali) Po to zostałem powołany na to stanowisko. Gdybym nie wierzył w sukces, nigdy tej pracy bym się nie podjął.
Jeśli chodzi o nadzór nad służbami i samą istotę tej afery, mam w tej sprawie także parę słów do powiedzenia Wysokiej Izbie.
Jeśli chodzi o działania podjęte w tym zakresie, nie tylko jako reakcja na ten kryzys taśmowy, ale także próba zaradzenia temu w przyszłości, przepisy Kodeksu postępowania karnego określają precyzyjnie zakres możliwych informacji ze śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Rejonową Warszawa-Praga Południe. Tym samym nie jest możliwy, i to pod rygorem karnym, dostęp do informacji będących przedmiotem czynności śledczych prokuratury. Natomiast mogę Wysokiej Izbie przedstawić informacje z czynności analitycznych prowadzonych w tej sprawie przez służby, w tym także przez ABW, których na mocy procedur jestem odbiorcą.
Z informacji, jakie posiadam, wyłania się obraz sprawców mających znamiona grupy zorganizowanej, prowadzącej proceder nielegalnego nagrywania od wielu lat w środowiskach biznesu. Celem było zbieranie informacji w przyszłości mogących mieć walor biznesowy, a niewykluczone również, że wykorzystywanych w celu szantażowania ofiar. Od lata 2013 r. ofiarami nielegalnych nagrań padali także politycy i wysocy urzędnicy państwowi. Na tym etapie nie jest jeszcze jasne, jakie motywy miało wówczas przejście od nagrań biznesmenów do nagrań polityków. Ale jednoznacznie można stwierdzić, że ujawnienie nagrań obecnie miało cel polityczny.
ABW bada w tej sprawie szereg wątków, ale na ten moment z informacji agencji wynika, że najsilniejszą hipotezą jest próba zakłócenia skutecznych działań organów państwa w momencie, gdy wydały one zdecydowaną walkę nieprawidłowościom w sektorze węgla.
I tutaj króciutkie kalendarium. Pod koniec kwietnia w Katowicach górnicze związki zawodowe zorganizowały manifestacje. 5 i 6 maja premier Donald Tusk spotkał się w sprawach nieprawidłowości w sektorze węgla kamiennego z przedstawicielami związków zawodowych, środowiskami z tego sektora. Tematem, który był szczególnie mocno poruszany, był import węgla z Rosji. Premier pierwszy raz zapowiedział również, że nie wyklucza utworzenia państwowych składów węgla. Miesiąc później, 3 czerwca, Centralne Biuro Śledcze przeprowadziło czynności procesowe, w ramach których dokonano zatrzymania kilku osób związanych ze spółką Składywęgla.pl. Wybrane zarzuty obejmują oszustwa na szkodę klientów przy sprzedaży węgla, wyłudzenia podatku VAT i pomocnictwo w tym zakresie, pranie pieniędzy przy zastosowaniu dokumentów poświadczających nieprawdę, wystawianie nierzetelnych oświadczeń o zaciąganiu kredytów, wyłudzanie wypłat ubezpieczeń, tworzenie fikcyjnej dokumentacji, udział w zorganizowanej grupie przestępczej.
5 czerwca premier ponownie spotkał się z górnikami, informując o przekazanym mu właśnie raporcie Policji, powtarzając, że nie wyklucza stworzenia państwowych składów węgla. Następnego dnia raport o nieprawidłowościach w sektorze przekazała Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Taśmy zostały upublicznione, jak wiemy, 14 czerwca. Sektor handlu węglem to rynek przynoszący olbrzymie dochody i pozwalający także na prowadzenie wielu skomplikowanych działań finansowych. Osoby zaangażowane w ten proceder miały prawo się bać, że zdecydowana ingerencja państwa pokrzyżuje plany działalności przestępczej lub takiej działalności, która poprzez luki prawne lub proceduralne prowadzi do osłabienia kondycji polskiego sektora górniczego. W tej sprawie istnieje zresztą wiele wątków, które na obecnym etapie są intensywnie sprawdzane, prowadzących do szeroko pojętego sektora energetycznego i różnych konfiguracji biznesowych. Zarówno z przyczyn formalnych, jak i zwykłej rzetelności chyba za wcześnie jest w tej chwili rozstrzygać, która z nich jest właściwa, i szerzej prezentować je Wysokiej Izbie. Pragnę jednak zapewnić o jednym. Mamy wystarczającą wiedzę, aby sądzić, że początek tej afery to nie jest przypadek, zbieg okoliczności czy działań trzech kelnerów, ale świadome działanie w celu ochrony nielegalnych interesów w Polsce. Jest to obrona przez atak na polityków. (Poseł Elżbieta Rafalska: To jak pan pilnuje?)
Na mocy porozumienia Policji, Biura Ochrony Rządu i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w celu rozwiązania tej sprawy działają równolegle trzy zespoły. Dwa w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, z czego jeden wyjaśnia wątki finansowo-biznesowe tej afery oraz wykonuje czynności prokuratury prowadzącej to śledztwo, a drugi zajmuje się wszystkimi wątkami kontrwywiadowczymi, ustalając związki między osobami i firmami powiązanymi z tą sprawą teraz i w przeszłości, a także z osobami i podmiotami zagranicznymi. Wątków tych jest na tyle dużo, że utworzony został zespół, który zajmuje się wyłącznie nimi. Trzeci zespół to zespół Centralnego Biura Śledczego, który nadal kontynuuje działania na rzecz wykrywania nieprawidłowości i przestępstw w obrocie węglem w Polsce.
Co się tyczy wniosków na przyszłość dla podległych i nadzorowanych przeze mnie służb, to chcę powiedzieć wyraźnie, że żyjemy na pograniczu dwóch sposobów reagowania na tego typu sytuacje. Pierwszy, wschodni, każe szukać winnych i ścinać głowy, w przeszłości także i dosłownie. Drugi, zachodni, pyta, co i jak możemy poprawić. Jest to pytanie o procedury, o zdolność ich doskonalenia. Pierwszy z nich to polowanie na ludzi, drugi to umacnianie państwa. Chcę z tej mównicy powiedzieć wyraźnie, że zawsze wybierałem i będę wybierał ten drugi sposób radzenia sobie z sytuacjami kryzysowymi i mam pełne zaufanie zarówno do szefów służb, jak i funkcjonariuszy, których nadzoruję. (Poseł Anna Paluch: Polacy nie mają do pana zaufania.)
W Stanach Zjednoczonych wybuchła jedna z największych afer, afera Snowdena. Chcę zwrócić uwagę, że nikomu z rządu Stanów Zjednoczonych przez myśl nie przeszło, żeby zdymisjonować szefa CIA czy NSA. Jeśli ostatnio mamy medialne doniesienia o nagrywaniu szefa sąsiedniego państwa, elektronicznie, a być może także w wyniku działań szpiegowskich, to nikt nie mówi o dymisji szefów służb. To jest ta różnica między Wschodem a Zachodem. Będę się trzymał tutaj zachodniego porządku.
Widoczne jest to, że obecny kryzys ma naturę informacyjną, tj. czynnikiem destabilizującym nie jest złamanie prawa przez jednego czy drugiego urzędnika, bo to nie miało miejsca, ale informacja, że urzędnik państwowy wyraża się może zbyt soczyście i w prywatnej rozmowie prezentuje bardziej wyostrzone poglądy niż publicznie. (Poseł Anna Paluch: Wyraża się prostacko.)
To jest element wielkiej cywilizacyjnej zmiany, której informacja staje się orężem podobnym do sprzętu wojskowego lub bomb podkładanych przez terrorystów. W zasadzie nic nie kosztuje, natomiast jej siła rażenia rośnie wraz z szybkością jej krążenia po świecie. Konieczne jest zatem dostosowanie procedur bezpieczeństwa państwa do tego zagrożenia. Dostrzegam konieczność tych zmian zarówno po stronie Biura Ochrony Rządu, jak i po stronie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, także w zakresie ich współpracy.
Mogę powiedzieć Wysokiej Izbie jedno: jako osoba ochraniana dochowałem wszelkiej staranności w ramach przewidzianych prawem procedur ochronnych. (Wesołość na sali) Proces zmian w tym zakresie rozpocząłem zresztą niedługo po objęciu stanowiska. Z oczywistych względów nie mogą być jawne wszystkie szczegóły, natomiast jawna część jest w rękach pań i panów posłów. Mówię tutaj o reformie służb specjalnych, której projekt w tej chwili jest w parlamencie. (Poseł Anna Zalewska: Pan załatwi…)
Dzięki pozbawieniu Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego części dotychczasowych obowiązków dublujących pracę agencji z Policją będzie ona mogła skupić się na swej podstawowej działalności. Z obecnym kierownictwem agencji pracujemy nad bardziej realistyczną oceną zagrożeń i narzędzi przeciwdziałania, skupienia sił i środków na kluczowych polach. Zarazem ta reforma, która zakłada włączenie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego do grupy MSW, automatycznie zacieśnia, ułatwia i umacnia współpracę między ABW i BOR, co wydaje się kluczem, jeżeli chodzi o nową rzeczywistość informacyjną na świecie. Jeśli chodzi o Biuro Ochrony Rządu, trwają prace zarówno nad zmianami organizacyjnymi wewnątrz tej służby, jak i zmianami w regulaminach i instrukcjach. Proces ten powinien mieć zresztą finał stosunkowo niedługo, bo na początku września, ale już teraz można powiedzieć, że prawdopodobnie zmiany będą wymagały od osób pełniących funkcje publiczne większej niż dotychczas rezygnacji z prywatności.
Na koniec chcę powiedzieć jedno. Sekwencja pokazuje dokładnie, że pierwszym celem tej operacji ujawniania taśm z nagraniem nielegalnych podsłuchów miał być minister spraw wewnętrznych. Moja dymisja oznaczałaby czasowe zaburzenie pracy służb, a częściowo być może przerwanie rozpoczętych przeze mnie procesów. (Głosy z sali: Ooo...)
Mam świadomość kryzysu, jaki stał się także i moim udziałem. Tu przed Wysoką Izbą pragnę wyrazić nad tym ubolewanie. Ale mam też silne przekonanie, że nie naruszyłem interesów państwa, lecz rozmawiałem o tym, jak to zrobić, by Polska była silniejsza i sprawniejsza, a nie słabsza i bardziej bezradna. Można mi zarzucać niefrasobliwy język, ale nie działanie w interesie własnym. (Poseł Anna Paluch: W interesie pryncypała.)
Wiem lub domyślam się, jakie interesy grup przestępczych naruszyłem w trakcie swojej pracy, a także gdzie i przed kim w kraju i za granicą broniłem interesów państwa, któremu służę od 25 lat. W ostatecznym rachunku nie liczy się bowiem to, co zostanie publicznie zapamiętane z naszej pracy, nie liczy się to, o czym mówi się przez 2–3 tygodnie czy przez miesiąc. Liczy się tylko to, co realnie zrobiliśmy dla państwa i jego obywateli...
(Poseł Anna Paluch: Totalny rozkład.)
...nie w świetle fleszy, przed kamerami i na mównicach, nie chodzi o zapisy taśm, ale o to, co robiliśmy w ciszy i w skupieniu. Jeśli tu i teraz proszę Wysoką Izbę o odrzucenie wotum nieufności, to czynię to z przekonaniem, wewnętrznym przekonaniem, że tego skupienia do tej pory mi nie zabrakło. Dziękuję. (Oklaski)